ELEKTROWNIA JĄDROWA W POLSCE BUDZI SŁUSZNE KONTRWERSJE
![]() |
zestawienie zrobił Dariusz Szwed |
Rozpoczęcie budowy - na obszarze Polski- wielkoskalowych elektrowni uranowo-parowych stanie się o ile już nią nie jest- bez wątpienia wielkoskalową, narodową aferą atomową, ..juz za kilka lat zostanie okrzyknieta przedsięzieciem zawierającym szczególnie wyjatkowy ladunek powiedziałbym, ze paranoicznej, przestępczej niegospodarności,...w szczegolnosci , ze produkcję mocy elektrycznej wg.potrzeb mozna i należy przekierować na/powierzyć elektrowniom wodorowym..Obraz i sposob tego przekazania to nic innego jak najwazniejszy i najpoważniejszy nurt transformacji polskiego sektora el.energetycznego, od węgla poprzez el.gazowe,,.następnie przystosowane już w fazie budowy do korzystania z paliwa wodorowego,...z oczywistym pominieciem rozszczepiania uranu235/plutonu239 w skansenach wytwarzających promieniotworczośc i cieplo odpadowe..STAN TENOROWICZ
zrzut cieplny do Bałtyku, o mocy 2GW, z ej w Choczewie = wlewaniu miliona litrów wrzątku co 170 sekund.
NIE MA RADY NA ODPADY
W czasie eksploatacji elektrowni jądrowej powstają odpady ciekłe (ścieki promieniotwórcze), głównie w wyniku upustów, zrzutów i przecieków (dopuszczalnych) z obiegu chłodzenia rdzenia reaktora.
Odpady stałe to przede wszystkim wypalone paliwo jądrowe a także zużyte jonity (wkłady filtrów jonitowych) o znacznej aktywności, odpady stałe palne (szmaty, papier, elementy 6 drewniane i in.) i niepalne (elementy wyposażenia elektrowni np. zużyte kanały i pręty sterujące, narzędzia skażone i in.
Wydobywające się z reaktora lotne substancje promieniotwórcze (wskutek rzeczywistych nieszczelności) są wychwytywane poprzez system filtrów. Pomimo tego część substancji promieniotwórczych przedostaje się do otoczenia poprzez wysoki komin, w sposób ściśle kontrolowany...Lobbyści twierdzą że nie jest to bardzo szkodliwe...
Wszystkie odpady promieniotwórcze - gazowe, ciekłe oraz stałe podlegają już na terenie elektrowni specjalnym procesom przetwarzania. Wymaga to znacznego rozbudowania różnych procesów technologicznych, jak i wielu dodatkowych obiektów, których nie ma np. w elektrowni konwencjonalnej.
Skład izotopowy wypalonego paliwa po roku pracy reaktora jądrowego.
Nuklid Liczba masowa Produkty rozszczepienia [g/t uranu] [%] Krypton 83, 84, 85, 86 350,5 1,1 Rubid 85, 87 315,2 0,99 Stront 88, 90 836 2,64 Itr 89 440 1,39 Cyrkon 90, 91, 92, 93, 94, 95, 96 3398,6 10,72 Molibden 95, 96, 97, 98, 100 3148,5 9,93 Technet 99 770 2,43 Ruten 100, 101, 102, 103, 104, 106 1967,3 6,2 Pallad 104, 105, 106, 107, 108, 110 1083,2 3,42 Tellur 125, 126, 130 500,7 1,58 Jod 127, 129, 131 239,8 0,76 Ksenon 128, 130, 131, 132, 134, 136 4899,8 15,45 Cez 133, 134, 135, 137 2465 7,78 Bar 134, 136, 137, 138 1278 4,03 Lantan 139 1160 3,66 Cer 140, 142, 144 2393 7,55 Prazeodym 141 1100 3,47 Neodym 142, 143, 144, 145, 148, 150 3137,2 9,9 Samar 147, 148, 149, 150, 151, 152 749 2,36 Pozostałe 1467,1 4,63 Suma 31700 10
EJ nie ma nigdzie na świecie rozwiązanego problemu ostatecznego składowania odpadów. Finlandia sobie coś buduje/zbudowala, ale i tu nie wiemy, czy policzyli pełne koszty i czy w całości doliczają je do ceny prądu z ich EJ. Reszta świata nawet tego nie ma. A skoro nie ma, to plan jest taki, że jakoś to będzie, a koszty doliczymy później do budżetu.
ATOMOWE HISTORIE
SKUTKI KATASTROFY W CZARNOBYLU
KATASTROFA KRYSZTYMSKA
https://www.youtube.com/watch?v=BdjZR5eY7eo
https://www.youtube.com/watch?v=KqvDD762OrQ
Korzystając z zasobów WIKIPEDII możemy prześledzić historię awarii jądrowych...Jest tego trochę zawsze winien jest przypadek...
- lipiec 1945 – pierwszy udokumentowany wypadek jądrowy. Kilkunastu żołnierzy mających nadzorować test pierwszej bomby atomowej otworzyło beczki zawierające materiały radioaktywne potrzebne do wybuchu i zapadło na chorobę popromienną.
- 12 grudnia 1952 – częściowe stopienie reaktora w Chalk River Laboratories w Kanadzie. Powodem było przypadkowe usunięcie czterech prętów kontrolnych.
- 7 grudnia 1957 – pożar reaktora w Windscale w Wielkiej Brytanii spowodował opad radioaktywny. Nie stwierdzono ofiar śmiertelnych, lecz przypuszcza się spowodowanie zwiększonej liczby zachorowań na raka w skażonych rejonach.
- zima 1957-1958 – szereg wypadków w rosyjskim Kysztymie na Uralu. Ostatnia awaria wywołana niedbalstwem w czasie usuwania odpadów i awarią systemu chłodzenia spowodowała eksplozję chemiczną zbiornika odpadów atomowych i skażenie 30 wiosek oraz śmierć wielu setek ludzi. Przez wiele lat nikt nie wiedział o wypadku, jedynym śladem było usunięcie wiosek z map radzieckich. Do dziś teren jest wysoce radioaktywny.
- 3 stycznia 1961 – Eksperymentalny Reaktor w Atomic City (aktualnie Midway) w stanie Idaho – pierwsza awaria reaktora, która pociągnęła ofiary śmiertelne. W czasie sprawdzania funkcjonalności prętów kontrolnych operator przypadkowo wyszarpnął zakleszczony pręt centralny i doprowadził do szybkiej reakcji (wzrost mocy do 20 000 MW), odparowania wody chłodzącej i zniszczenia reaktora oraz skażenia pomieszczenia. Zginęły 3 osoby, w tym operator.
- 4 lipca 1961 – awaria na pokładzie sowieckiego atomowego okrętu podwodnego K-19. Kapitan i kilku marynarzy wykazało się niezwykłą odwagą, wchodząc do komory reaktora bez zabezpieczenia, aby naprawić zniszczony układ chłodzenia. Siedmiu natychmiastowo okupiło to życiem; choroba popromienna zabiła potem dalszych 20 osób.
- 17 stycznia 1966 – katastrofa amerykańskiego bombowca B-52 nad hiszpańską miejscowością Palomares, spadły 4 bomby termojądrowe: 3 na ląd, jedna do morza, 2 z nich uległy uszkodzeniu powodując skażenie terenu.
- 5 października 1966 – rdzeń eksperymentalnego reaktora w Detroit uległ stopieniu. Przyczyną była awaria systemu chłodzenia płynnym sodem.
- 21 stycznia 1969 – usterka układu chłodzenia w podziemnej elektrowni w Lucens Vaud w Szwajcarii doprowadziła do częściowego stopienia podziemnego reaktora i wycieku do jaskini, w której się znajdował. Jaskinie zostały zaplombowane.
- 7 grudnia 1975 – w elektrowni atomowej w Greifswaldzie (wschodnie wybrzeże Niemiec) spięcie spowodowane pomyłką elektryka rozpętało pożar, który niemal spowodował stopienie reaktora.
- 24 stycznia 1978 – katastrofa rosyjskiego satelity wojskowego Kosmos 954 na terytorium Kanady. Skażenie objęło 124 tys. km².
- 28 marca 1979 – Wypadek w elektrowni jądrowej Three Mile Island. Usterka układu chłodzenia i pomyłki personelu doprowadziły do częściowego stopienia rdzenia w reaktorze numer 2 elektrowni Three Mile Island.
- 7 sierpnia 1979 – duża emisja uranu do środowiska w tajnej elektrowni w Tennessee. Około 1000 ludzi zostało napromieniowanych dawką 5-krotnie przekraczającą dawkę roczną.
- 11 lutego 1981 – ośmiu robotników zostało skażonych, gdy prawie 400 m³ wody wyciekło z budynku w Tennessee Valley Authority’s Sequoyah 1.
- 25 kwietnia 1981 – około 45 robotników zostało napromieniowanych w czasie remontu w japońskiej elektrowni Tsuruga.
- 10 sierpnia 1985 – w czasie remontu okrętu o napędzie jądrowym nastąpił wybuch w stoczni Szkotowo-22 który zabił 10 osób i spowodował śmierć wielu innych z powodu radiacji.
- 6 stycznia 1986 – jedna osoba zginęła, a 100 zostało rannych gdy w Oklahomie przypadkiem ogrzano cylinder zawierający materiały promieniotwórcze. Ewakuowano ponad 130 tys. ludzi z terenów wokół elektrowni.
- 26 kwietnia 1986 – Katastrofa w Czarnobylu. 30 osób zmarło w wyniku napromieniowania, około 200 otrzymało wysokie dawki promieniowania[potrzebny przypis].
- 13 sierpnia 1987 – Skażenie w Goiânii – w wyniku napromieniowania zmarło kilka osób, ponad 100 tys. zostało narażone na skażenia radioaktywne.
- 1991 – drugi pożar w Czarnobylu, pożar turbogeneratora w bloku nr 2.; niewielka emisja substancji promieniotwórczych, brak ofiar.
- 24 marca 1992 – radioaktywny jod i inne substancje wydostały się do atmosfery po obniżeniu ciśnienia w reaktorze w Sosnowym Borze (Rosja).
- Listopad 1992 – najgorszy wypadek radiacyjny we Francji. Do akceleratora weszło 3 robotników, bez kombinezonów ochronnych i zginęło od napromieniowania.
- Listopad 1995 – kolejny wypadek w Czarnobylu – jedna osoba zmarła od napromieniowania, gdy z jednego z reaktorów usuwano paliwo i prawdopodobnie pręty wysypały się z kontenerów.[potrzebny przypis]
- Listopad 1995 – ok. 2 do 3 ton płynnego sodu wyciekło z układu chłodzenia z prototypu japońskiego reaktora powielającego.
- Marzec 1997 – pożar i wybuch w Zakładach Przetwarzania Paliwa Jądrowego Tokaimura spowodował napromieniowanie 35 osób.
- 30 września 1999 – w jednym z reaktorów w Japonii, w czasie przelewania roztworu tlenku uranu do zbiornika do eksperymentalnego reaktora powielającego, zainicjowano reakcję łańcuchową. 2 osoby zmarły.
- 24 listopada 2009 – 55 pracowników elektrowni atomowej Kaiga na południowym zachodzie Indii zostało napromieniowanych po wypiciu skażonej wody w miejscu pracy.
- 11 marca 2011 – awaria elektrowni jądrowej Fukushima I w Japonii.
22 grudnia 2021
Nowa decyzja rządu to budowa elektrowni jądrowej w Choczewie w woj. Pomorskim
Czy budowa takiej instalacji tak blisko Kaliningradu jest bezpieczna? W
27 luty 2022
Elektrownie tego typu oraz ich składy odpadów to realne zagrożenie w czasie wojny. Mieszkańcy stają się zakładnikami własnych technologii. których nie mogą właściwie bronić
https://www.polskieradio24.pl/5/1223/Artykul/2909909,Walki-o-Kijow-Rosjanie-zbombardowali-skladowisko-radioaktywnych-odpadow
BUDOWA ELEKTROWNI W FINLANDII
Ostanią wybudowaną elektrownią w Europie była finska.
Elektrownia Atomowa w Finladnii
Budowa rozpoczęła się 16 lat temu, w 2005 roku... Całkowity koszt szacuje się na 11 miliardów euro, 7700 $/kW. Areva straciła na tym projekcie 5,5 miliarda euro. --- Construction started 16 years ago, in 2005... Total cost is estimated at 11 billions Euros, 7700$/kW. Areva lost 5,5 billion Euros in this project. https://en.wikipedia.org/wiki/Olkiluoto_Nuclear_Power_Plant
FUKUSHIMA 13.08.2024
Jak poinformowała we wtorek China Media Group, w basenie chłodzącym wypalone paliwo jądrowe bloku nr 2 elektrowni jądrowej Fukushima Daiichi należącej do Tokyo Electric Power Company wykryto znaczny wyciek 25 ton radioaktywnej wody. To drugi wyciek w tym roku, ale tym razem czterokrotnie większy.
Poniżej artykuł Dr Kazimierza Dawidka, który przedstawia anty-atomowe argumenty
Dyskusja - a raczej jej brak - o budowaniu elektrowni atomowych w Polsce toczy się w tle i na marginesie. Niektóre media podają informacje, że takie plany są już wdrażane i tyle. Dziwi mnie, że nikt w Polsce nie protestuje, nie publikuje się krytycznych głosów, nie ma masowych demonstracji, choćby mieszkańców miast i miasteczek, w okolicy której takowe miałyby powstać.
A zagrożenie dla całego narodu jest większe niż wojny hybrydowe, walka przeciw LGBT czy przeciw uchodźcom. W niniejszym eseju zebrałem argumenty w liście do redakcji GW, który był reakcją na artykuł w GW autorstwa Prezesa fundacji FOTA4Climate: "Energia jądrowa oszczędza przyrodę i pomaga chronić klimat”. Zawarte w tym artykule treści to brednie i zamydlanie Polakom oczu. GW powinna wyśledzić co stoi za taką kampanią lobbystyczną i propagandową. Wiadomo, że za tym stoi jakiś kapitał i inwestorzy bez żadnych skrupułów. I wiadomo, że ich lobbyści obrabiają polityków jak tylko mogą. A tymczasem kilka dni temu ukazał się w GW nowy bezkrytyczny artykuł dotyczący energii jądrowej. Mam inny punkt widzenia na ten temat aniżeli ignoranci i nieudacznicy zarówno w rządzie, ale też w opozycji, którzy jako jedyną możliwość odejścia od węgla widzą w zbudowaniu potężnego zagrożenia mogącego unicestwić cały naród. Porażające jest, że tylko 10 % glosujących w sondażu GW zdaje sobie sprawę, jak niebezpieczna jest energia jądrowa, a 66 % uważa, że jest to jedyna droga, aby odejść od węgla. Oznacza to, że społeczeństwo jest niedoinformowane i manipulowane w jednej z najważniejszych kwestii społecznych.
List do Redakcji z 16 lutego 2022:
dot. Artykuł w Gazecie Wyborczej autorstwa Prezesa fundacji FOTA4Climate: “Energia jądrowa oszczędza przyrodę i pomaga chronić klimat”**
GW po raz wtóry serwuje nam kontrowersyjny artykuł, co do którego nie wiadomo, czy jest to hymn lobbystów czy prowokacja, czy też może Redakcja próbuje (słusznie) wszcząć jakąś szeroko zakrojoną debatę w danym temacie i zaczyna od drukowania spornych treści, na co wskazuje podtytuł „POLEMIKA”. W moich oczach to trochę dziwna strategia: zacząć od szoku. Mieliśmy już kilka tygodni temu artykuł o „zbawiennych” wartościach spożywania mięsa a teraz przedłożono nam wizję ratowania Polski i klimatu Ziemi przed węglem przy pomocy energii jądrowej.
Konkluzja od razu na początku: Autor artykułu ma tylko w jednej kwestii 100 % racji: po wybuchu reaktora w promieniu kilkudziesięciu kilometrów od centrum wybuchu powstaje rzeczywiście fantastyczna strefa ochrony przyrody, bo na pewno człowiek nie będzie tam ingerował przez kilkaset do być może nawet kilka tysięcy lat. Dowodem tego jest nie nadająca się do zamieszkania strefa wokół Czarnobyla: wspaniale rozwijają się tam gatunki chronione, powstało jedyne na świecie miejsce dla uprzednio zagrożonych wyginięciem koni stepowych, poprzednio było ich już tylko 20 sztuk, teraz jest ich 4 razy więcej. Świetnie rozwijają się też wegetacja i nowe, zmutowane gatunki.
Elektrownie atomowe w Polsce to pomysł absurdalny. Argumentów przeciw jest mnóstwo, wymienię kilka.
Powód pierwszy i najważniejszy to polska mentalność typu „jakoś to będzie”. W przemyśle jądrowym nie ma miejsca na takie myślenie, bo wcześniej czy później doprowadziłoby to do katastrofy, podobnie jak to było w Związku Radzieckim. Analogią w Polsce może być katastrofa samolotu smoleńskiego. Przypomnijmy zasadę „jakoś to będzie”: „jakoś tam” zostali wyszkoleni piloci, którym pomyliły się wysokościomierze, po łebkach została „jakoś” zorganizowana politycznie cała ta wyprawa, dowodzący myśleli ze „jakoś” wylądują wbrew wszelkim zasadom bezpieczeństwa, a polityczne zacietrzewienie zwyciężyło „jakoś” nad rozsądkiem. Pilot dostał rozkaz i wolał narazić na śmierć prezydenta i jego świtę, niż się przeciwstawić, bo za to byłby niewątpliwie zdegradowany.
Nie łudźmy się: lekkomyślność, samobójcza brawura, ryzykanctwo, tumiwisizm zawodowy, pijaństwo, polityczne zacietrzewienie, kłótliwość, pieniactwo, nieprzestrzeganie i omijanie prawa (sport nr 1), czyli nasze cechy narodowe nie predysponują nas do zachowania standardów bezpieczeństwa w energetyce jądrowej, szczególnie, jeżeli ta gałąź przemysłu miałaby być kontrolowana przez państwo.
Jeżeli Polakom nie udaje się kontrolować takich rutynowych i podstawowych zasad bezpieczeństwa, jak w lotnictwie, w wyniku czego ginie elita państwa, to co dopiero może się wydarzyć, jak elektrownią atomową kierować będzie jakiś wójt z Pcimia albo inny koleś -partyjniak.
Statystycznie i wedle rachunku prawdopodobieństwa major nuclear disaster czyli wybuch reaktora może zdarzyć się częściej niż wygrana w Toto-Lotka. Gdybyśmy mieli tyle elektrowni atomowych, ile osób gra w Toto-Lotka, mielibyśmy wybuchy dwa razy w tygodniu. Nawet przy zachowaniu wszystkich najostrzejszych zasad bezpieczeństwa. Dlatego przypuszczalnej katastrofy w Polsce nie można wykluczyć. Kto twierdzi inaczej, zamydla obywatelom oczy. Przypadek Fukushimy pokazuje, że wypadek może się zdarzyć w najbardziej zdyscyplinowanym, uprzemysłowionym, inteligentnym społeczeństwie, w którym obowiązki w pracy przestrzegane są fanatycznie. To było ostrzeżenie dla całego świata.
Po drugie: autor artykułu zachwyca się „najlepiej zarządzanymi przez człowieka odpadami cywilizacyjnymi” Zapomniał dodać, że te odpady musza być najlepiej zarządzane przez 40 tysięcy lat. Doświadczenia niemieckie wykazują, że jest to problem nierozwiązywalny. Do dziś, na obszarze dwa razy większym niż Polska, nie udało się znaleźć bezpiecznego miejsca na składowanie odpadów nuklearnych a radioaktywne beczki, zdeponowane na razie w byłej kopalni soli, zaczynają się powoli rozpadać. Skażone mogą być na szeroką skalę wody gruntowe. Być może w przyszłości odpady te wysyłać się będzie w kosmos, niech sobie tak lecą miliardy lat na koniec Uniwersum, tam nie będą nikomu szkodzić. Obecnie jednak koszty składowania beczek z radioaktywnym materiałem, to są koszty, których autor artykułu nie wymienia, twierdząc, że po wybudowaniu elektrowni, dalszych kosztów nie będzie. A przede wszystkim nie ma tez odpowiedzi na to, gdzie te odpady mają być składowane: może w Wieliczce?
W rzeczywistości koszty składowania odpadów radioaktywnych są, nawet jak na Niemcy, monstrualne:
Dostawcy energii RWE, Eon, EnBW i Vattenfall przekazali do specjalnie w tym celu stworzonego w 2017 roku funduszu nieco ponad 24 miliardy euro (108 miliardów złotych). To były ich rezerwy na unieszkodliwianie odpadów radioaktywnych. Za te pieniądze przerzucili również odpowiedzialność na państwo, które będzie musiało ponosić dalsze koszty przez wieki. Do 2100 roku fundusz atomowy ma zwiększyć się siedmiokrotnie. Celem jest przekształcenie wpłaconych 24,3 miliardów euro w około 170 miliardów euro do roku 2100.
Tylko przez następne 80 lat składowanie odpadów radioaktywnych będzie kosztowało Niemców 760 miliardów złotych! A mają oni zaledwie 6 reaktorów do obsłużenia.
To jest nic w porównaniu do Francuzów – mają ich 58. Koszty w Polsce byłyby adekwatnie niższe, ponieważ w Polsce mają być tylko 4 reaktory. Czyli wyniosą tylko 506.666.666.666 zł, tj. ponad pół biliona zł. Roczne koszty przez 80 lat to ponad 6 miliardów 633 milionów. Za to będziemy płacić my, obywatele: każda 4-osobowa rodzina zapłaci ponad 80 000 zł.
Koszty składowania odpadów radioaktywnych są z tego powodu tak wysokie, ponieważ proces przebiega w kilku etapach: najpierw przez kilka lat rozkładają się najbardziej radioaktywne izotopy, potem następuje przeładunek i ponowne wykorzystanie części izotopów a reszta musi być składowana przez 40 do 100 tysięcy lat. Wszystkie te procesy wymagają specjalnych, niezwykle wytrzymałych na wysoką temperaturę pojemników, specjalnych wagonów kolejowych, maszyn, ubrań ochronnych, wyszkolonych fachowców i pracowników, permanentnej kontroli etc.
W sumie rentowność elektrowni atomowych jest tylko na pozór dodatnia, jeżeli weźmie się pod uwagę koszty składowania, obróbki i zapewnienia bezpieczeństwa, to energia jądrowa jest najdroższą formą uzyskiwania elektryczności.
Do tego trzeba wziąć pod uwagę koszty importowania uranu, którego jest coraz mniej. W ostatnich latach cena tego surowca wzrosła o 1300 %. W chwili obecnej czynnych jest prawie 500 reaktorów na całym świecie a w budowie jest dalszych 180. Ceny uranu będą więc nadal rosnąć a do r. 2080 ma on być całkowicie wyczerpany. To jest powód, dlaczego niemal codziennie startują jakieś sondy kosmiczne na księżyc i na Marsa. Wielkie gospodarki liczą na wydobywanie potrzebnych surowców na tych obiektach kosmicznych.
Może się zdarzyć, że Polska wybuduje elektrownie atomowe, a potem zostanie bez uranu, albo jego ceny będą tak niebotyczne, że trzeba będzie zrezygnować z ich eksploatacji. Czy stać nas na transport uranu z Marsa? Chińczyków i Amerykanów może tak, ale na pewno nie Polaków.
Po trzecie zastanówmy się nad konsekwencjami ewentualnej katastrofy: gdzie w Polsce znajdzie się pół miliona frajerów, którzy zasypaliby piaskiem lub zabetonowali uszkodzony reaktor? W Armii Czerwonej Związku Radzieckiego znaleziono sposób typowy dla komunistów: prikaz albo karna kompania! Ale było też sporo ochotników, młodych, zdrowych i silnych. W Fukushimie zadania takiego podjęli się co poniektórzy emeryci, którzy z powodów patriotycznych i ciągle jeszcze obecnego w mentalności japońskiej honorowego prawa bushido postanowili poświęcić swoje życie dla młodszej części społeczeństwa. Bo z powodu silnego promieniowania wysiadły nawet roboty sprzątające radioaktywny gruz.
Naszą polską metodą jest od stuleci regularne poświęcanie kwiatu narodu: młodzież, ta najbardziej zdolna, odważna, dynamiczna, bohaterska, nafaszerowana pseudopatriotyzmem, składana jest w ofierze bogom średnio co 30-40 lat, zazwyczaj po tym, jak kłótliwi, rządzący anarchiści zwani politykami strzelą Polsce w kolano. Takim strzałem byłaby dziś budowa elektrowni atomowych. Jeżeli u nas nastąpi katastrofa, to nie łudźmy się: na nowo poświęceni będą potomkowie powstań narodowych, prawnuki Kolumbów. Ostatnia hekatomba miała miejsce już blisko 80 lat temu, więc kolej na nową.
W Czarnobylu, według WHO, było od 600 000 do 800 000 tzw. likwidatorów. Żołnierze ci pracujący po kilkadziesiąt sekund na dachu reaktora byli narażeni na wysokie dawki promieniowania, strażacy i piloci (600) helikopterów nawet bardzo wysokie. Dokładne dane były przez władze komunistyczne ukrywane, ale do 1996 r. zarejestrowano oficjalnie 200 000 likwidatorów, później około 400 000. Osoby zarejestrowane poza tym nie są brane pod uwagę. Edmund Lengfelder, profesor biologii radiacyjnej i dyrektor Instytutu Radioterapii Otto Hug w Monachium, szacuje całkowitą liczbę likwidatorów, którzy zginęli, na 50 000.
Gdyby Czarnobyl zdarzył się w Polsce, trzeba by skazać na śmierć 50 000 zdrowych, silnych i produktywnych osób a wiele set tysięcy innych byłoby radioaktywnie skażonych do końca życia, z wiadomymi skutkami.
Załóżmy, że kobiet byłoby połowę, bo na pewno by się nie wymigiwały, to oznacza, że 25 000 z nich zginęłoby od razu a dalsze kilkaset tysięcy nie urodziłoby dzieci z obawy przed skutkami skażenia radioaktywnego. To oznaczałoby prawdziwą katastrofę dla demografii polskiej: stratę milionów obywateli. Gdyby chmura radioaktywna przeszła nad Łodzią i Warszawą, straty ludzkie mogłyby być równe lub większe niż w czasie 2. wojny światowej. Praktycznie dla narodu polskiego, przy obecnym spadku demograficznym, oznaczać by to mogło obniżenie populacji do poziomu Czechow, Węgrów lub Słowaków. Czyli nastąpiłby koniec wielusetletniej stabilizacji geopolitycznej w tej części Europy oraz moralnego wsparcia dla mniejszych narodów począwszy od Estonii, skończywszy na Bułgarii. Tak osłabiona populacja polska nie byłaby w stanie utrzymać terytorium o powierzchni 312 tysięcy km kw.
Dla porównania: W Powstaniu Warszawskim zginęło „tylko” 20 tysięcy młodych powstańców i 180 000 cywilów, a jaka jest to tragedia narodowa, do dziś!
Niemcy, naród dwa razy większy niż nasz i pięciokrotnie silniejszy gospodarczo, biorąc pod uwagę ww. aspekty, wycofał się z energii jądrowej. Katastrofa nuklearna spowodowałaby gospodarczą ruinę, nie tylko Niemiec ale i całej Europy. A my? Zastanawiamy się czy strzelić sobie w kolano czy nie.
Po czwarte porównajmy obszar skażony przez katastrofę w Fukushimie do przykładowo Bełchatowa.
W Fukushimie uwolniło się zaledwie 10-20 % substancji radioaktywnych w porównaniu do Czernobylu. Skażony został obszar o promieniu 30 km, czyli mniej więcej tyle, ile powierzchnia całego miasta stołecznego Warszawa. Na szczęście w Fukushimie z jednej strony był ocean. Katastrofę zakwalifikowano dlatego jako lekki wypadek. A skutki były następujące:
Około 100 000 do 150 000 mieszkańców musiało opuścić ten obszar czasowo lub na stałe. Setki tysięcy zwierząt pozostawionych na farmach zginęło z głodu. Cały dobytek tej ludności, domy, mieszkania, pola uprawne, zakłady pracy, infrastruktura stały się bezwartościowe. Prace związane z utylizacją mają potrwać od 30 do 40 lat.
Opad radioaktywny skaził produkty rolne w prefekturach Fukushima i Ibaraki do wielokrotności wartości dopuszczalnych, dlatego japońskie Ministerstwo Zdrowia nałożyło zakazy sprzedaży i spożycia wielu produktów spożywczych. Wiele państw przestało importować produkty agrarne z Japonii. Eksperci zakładają, że uprawianie rolnictwa będzie niemożliwe przez dziesięciolecia.
Podwyższoną radioaktywność stwierdzono również w dziesiątkach tysięcy ton osadów ściekowych i kilkuset tonach popiołu ze spalarni odpadów; utylizacja stwarza problemy logistyczne dla Japonii do dziś. Okazało się, że skażona radioaktywnie woda wpływała do morza przez dwa lata, około 300 ton na dobę. Przyczyną tego były nieszczelności instalacji oraz celowo wprowadzana woda chłodząca. Przestrzegano przed piciem silnie zanieczyszczonej wody wodociągowej. W oddalonym o 250 kilometrów Tokio zanieczyszczenie wody wodociągowej czasowo przekroczyło wartości graniczne dla małych dzieci. Aby w przyszłości nie dopuścić do wypływu zanieczyszczonej wody, musiała powstać specjalna zapora. Gigantyczne koszty tego przedsięwzięcia są ponoszone przez państwo japońskie.
Różne strony uznały promień strefy ewakuacji za niewystarczający. Gregory Jaczko, prezes amerykańskiej agencji regulacyjnej Nuclear Regulatory Commission, zalecił rozszerzenie strefy skażonej do 80 kilometrów; na czym ucierpiałoby prawie 2 mln ludzi. Greenpeace wezwał japoński rząd do ewakuacji dzieci i kobiet w ciąży w promieniu do 60 kilometrów. Premier Naoto Kan powiedział, że strefa ewakuacyjna wokół elektrowni może pozostać niezdatna do zamieszkania przez dziesięć do dwudziestu lat. Po tym, jak mieszkańcy wielokrotnie wracali do 20-kilometrowej strefy pomimo niebezpieczeństwa promieniowania, rząd ogłosił, że jest to strefa zakazana a wejście do niej jest surowo karane. 340 000 mieszkańców miasta Kōriyama, 60 kilometrów na zachód od elektrowni, rozpoczęło usuwanie skażonej powierzchni gleby w szkołach i przedszkolach.
Wyobraźmy sobie zatem, co stałoby się w Polsce, gdyby nastąpiła awaria elektrowni atomowej w Bełchatowie, położonym w odległości 50 km od milionowego miasta Łódź.
Gdyby w Bełchatowie nastąpiła katastrofa rzędu Czarnobyla, miasto Łódź przestałoby istnieć. Rzeki Warta, Odra, Bzura i Wisła aż po Bałtyk zostałyby skażone. Ucierpiałaby cała populacja nad tymi rzekami, w tym miasta Poznań, Frankfurt/O, Szczecin, Płock, Bydgoszcz, Toruń, Gdańsk. Miliony ludzi. Dla polskiej gospodarki agrarnej byłby to koniec, ponieważ nikt na świecie nie kupiłby polskich produktów rolniczych.
Nie wiadomo oczywiście jak przeszłaby chmura radioaktywna. Gdyby skierowała się w kierunku północno-wschodnim, mogłaby przejść nad Łodzią i Warszawą. W tym przypadku skażenie objęłoby ponad 3 miliony osób. Na szali stanąłby byt nie tyko Łodzi, ale i Warszawy.
Budowanie elektrowni atomowych w Polsce to pomysł iście szatański, a jeżeli komuś marzy się potajemnie, żeby w ten sposób dojść do własnej broni jądrowej, to trzeba takim szaleńcom uświadomić: mocarstwa nuklearne do tego nie dopuszczą.
Już Gomułka to wiedział: Polska nigdy nie powinna dopuścić do budowania elektrowni atomowych ani do stacjonowania na jej terenie broni jądrowej ze względu na oczywiste ryzyko i zagrożenie masy biologicznej narodu polskiego, włącznie z perspektywą jego całkowitego unicestwienia.
OPŁACALNOŚĆ
Komentarze
Prześlij komentarz